Okruch jesień uwielbia - podobają mu się szeleszczące liście, kasztany, żołędzie (nie wiem czemu, ale zawziął się, że trzeba po nich skakać i irytuje się, bo nie pękają). Jarzębina za to pięknie strzela pod bucikami i sprawia mu taką frajdę, że nie daje się od niej odciągnąć.
Próbowaliśmy go wołać (ile można stać w jednym miejscu depcząc pomarańczowe kulki?!), brać za rączkę - nic. Wyrywał się i wołał "nie, nie, nie!" depcząc dalej.
Okej - uznaliśmy, że skoro taki uparty jest, to my go przechytrzymy... nie będzie nam tu taki Okruch rządził. Powiedzieliśmy, że idziemy i poszliśmy.
Schowaliśmy się tuż obok za jakimś pomnikiem/rzeźbą czy co to tam było i czekaliśmy... czekaliśmy... czekaliśmy.
Rzuciłam w jego stronę kasztanem (bardzo wychowawcze metody), żeby zachęcić go do rozejrzenia się - naiwnie myślałam, że jeszcze nie zauważył naszej nieobecności. Czekaliśmy. Czekaliśmy... Podniósł głowę! Rozejrzał się powoli, wzruszył ramionkami i... deptał dalej!
1:0 dla Okrucha.
Zaczęło się ściemniać, więc skorzystaliśmy ze skuteczniejszej metody - Stateczny wziął go na ręce i szybko oddalił się od fascynującej jarzębiny.
Są i nanki!
Jeden to za mało...
A ten został odrzucony, bo pęknięty nanek (jak się okazuje) to nanek "bleh".
Poza polowaniem na jarzębinę i kasztany troszkę pochodziliśmy po alejkach, ale bardzo szybko zaczęło się ściemniać i robić chłodno, a Okruch domagał się "ami i myj myj" - moje porządne dziecko.
Jedyna róża, która raczyła przyzwoicie wyjść na zdjęciu...
Przechodząc przez mostek zauważyliśmy kłódki. Nie wiem o co chodzi, ale gdzie nie pojadę tam napotykam się na to zjawisko:
Było już ciemno, więc jakość zdjęcia żadna...
Pierwsze na co zwróciłam uwagę, to że niektóre z nich mają wygrawerowane imiona, daty i jakiś ozdobnik - serce, kwiat, wzorek. Niektóre posiadały daty (ślubu, zaręczyn?) co nawet poniekąd może być urocze.
Pierwsze co zauważył Stateczny?
Pierwsze co zauważył Stateczny?
S: Ej, wiesz która mi się najbardziej podobała?
SM: Nie wiem, która?
S [chichrając się]: Ta z Pauliną i wykreślonym imieniem. Coś im nie poszło, co?
A jeśli już przy Statecznym jesteśmy...
Wczoraj okazało się, że bywa dobrym małżonkiem - przyniósł mi po pracy kwiaty i owoce
(że witaminki, bo żona biedna, chora, to i się należą). Miał czuja, bo tego dnia byłam już bardzo bardzo bliska cienkiej czerwonej linii i ucieczki z domu...
(że witaminki, bo żona biedna, chora, to i się należą). Miał czuja, bo tego dnia byłam już bardzo bardzo bliska cienkiej czerwonej linii i ucieczki z domu...
A przypadkiem mam pod ręką odpowiednią kartkę... ;)
S: Patrz, tutaj masz borówki i maliny, żebyś witaminki zjadła. A tutaj masz kwiatki...
SM: Kochany jesteś, dziękuję!
S: Wybrałem takie, które ładnie zasychają - nikt nie zauważy, że ci zwiędły.
Jak mantrę powtarzam... "mój mąż jest mądry i dobry, kocham go..."
Na marginesie - poprosiłam go, żeby wstawił kwiaty do wazonu. Wazon stał w kuchni, w szafce. Poinstruowałam. Poszłam pod prysznic, wróciłam i zerkam na stół.
SM: Na litość! Dlaczego te kwiatki stoją w dzbanku?
S: Jakim dzbanku? Sama kazałaś mi je wstawić do wazonu...
SM: Do wazonu, a to dzbanek! Nie rozróżniasz? Wazon nie ma ucha i dzióbka! To, że coś jest szklane nie czyni tego z automatu wazonem!
S: Nie szukaj dziury w całym...
SM: ?!
S: No co, będziesz się kończyn czepiała?
Że ucho i dzióbek, nieprawdaż.
Uwielbiam te Twoje wpisy :))) Jak ja to dobrze znam, cofam się trochę w czasie przy Tobie i zawsze dobrze mi to robi :))
OdpowiedzUsuńCo do kłódek ... to już mnie denerwują ... ale to inna rzecz ;) Z jarzębiny dostałam dziś korale od sześciolatka, cudne!
Oj tak deptanie jarzębiny jest na TOPIE, do kasztanów najlepiej pasuje koparka, którą można je przewozić. U nas metoda na "znikających" rodziców działa, tylko zwykle wiąże się z płaczem, więc wykorzystuję ją w ostateczności. Raczej trzymam się tego, że próbuję go zainteresować czymś innym. Co do Statecznego, nie szukaj dziury w całym. Przyniósł witaminy? Przyniósł! Przyniósł kwiaty? Przyniósł! Nie musi się znać na szkle :P
OdpowiedzUsuńU nas na topie spacery nad rzeką. Dziedzic jeszcze nie odkrył rozdeptywania, ale może dlatego, że jeszcze nie chodzi :-D
OdpowiedzUsuńStatecznego masz cudnego, kończyn się nie czepiaj :-) i doskonale się odnalazł w treningu pustynnym :-D