środa, 30 lipca 2014

To dzień, jak każdy inny...

Nie ma szczególnego powodu.
To nie jest święto, urodziny któregokolwiek z nich, ani nie wydarzyło się dziś nic wyjątkowego - dzień, jak każdy inny.
I właśnie dlatego tak bardzo chodzi mi to po głowie.
Dobry ojciec. Najlepszy ojciec. Wyjątkowy ojciec - Stateczny.
Nie mogłam wybrać lepiej dla mojego Okrucha. Nie wyobrażam sobie jeszcze lepszego taty dla mojego dziecka.

Wszedł "na pierwszy krzyk" tuż po jego urodzeniu.
Nigdy nie zapomnę mokrych oczu, wyszeptanych podziękowań za mój trud i tego spojrzenia.
Widać w nim było, że w jednej chwili zmienił mu się świat i że dla nas zrobi wszystko.
Rozpierała go duma.

Za nimi tyle pierwszych razów...
Pierwszy facet, który trzymał go na rękach - bez lęku, choć wcześniej nigdy nie trzymał noworodka, ba! niemowlaka...
Pierwsza zmiana "kupy" - cóż to za szczęście wziąć dziecko i w praktyce dowiedzieć się co to smółka.
Pierwsza domowa kąpiel.
Pierwszy spacer.
Pierwsza podróż samochodem.
Pierwsze wychodne Statecznej.
Pierwsza butelka mleka modyfikowanego.
Pierwsza butelka wieczornej kaszy.

Najlepszy sposób na ból brzuszka? Spanie na brzuchu u Taty.
Najlepsze miejsce na drzemkę, kiedy jeszcze był malutki? Tata.
Najlepsza osoba, do opowiadania bajek na dobranoc? Oczywiście, że Tata.
Kąpiele też najzabawniejsze są z Tatą.
Tata, tata, tata!
To on asekurował Okrucha, kiedy ten niepewnie próbował raczkować. Łapał, kiedy potykał się podejmując pierwsze próby biegania i cierpliwie wchodził z nim i schodził po schodach w tempie dwóch schodów na minutę.
Mają zwyczaj bawienia się w (jakże fascynujące) odkrzykiwanie, kiedy każdy siedzi w innym pokoju:  

Okruch: Tati?
Stateczny: Synku?
Okruch: Tati!
Stateczny: Synku!
Okruch: Tatiiiiiii...
Stateczny: Synuuuu...

Czasem mam wrażenie, że Mały po prostu sprawdza, czy jego ukochany Stateczny z pewnością jest nieopodal.

Są tacy podobni!
Nie tylko z wyglądu.
Obaj stroją głupie miny do zdjęć, zasypiają w dziwnych pozycjach, uwielbiają jeść.
Kiedy "zawieszają się" zerkając na reklamę obaj otwierają buzie.
Nie cierpią spać pod przykryciem. Mają takie same oczy. Duże stopy też Okruch odziedziczył po Tacie.
I zrzędzenie na przebieranie i awersję do chodzenia po sklepach. Są jednakowo uparci. Nie lubią zmian.

Obydwaj są cudowni - są całym moim światem, jego najważniejszymi składowymi.

Odpowiedzialny, cierpliwy, radosny, konsekwentny, wyjątkowy, bezinteresowny, zakochany - nie będę się bawiła w wymienianie tych mnóstwa przymiotników, którymi mogłabym określić mojego Małżonka w roli ojca.

On po prostu jest cudownym ojcem.
Ale wiem jedno - jest w tym i moja zasługa. Moja zasługa, na którą wiele kobiet nie może się zdobyć i to ich największy błąd.

Więc co takiego zrobiłam ja?
Nie przeszkadzałam im.
Zachęcałam.
Czasami usuwałam się w kąt.
Jasne - czasem bywało przykro, kiedy to właśnie Tata miał ponosić, kiedy ząbkowanie nie dawało w nocy spać, albo kiedy koniecznie tylko on miał zrobić rano mleko. Ale to są ich chwile. Ja miałam swoje i tylko swoje wyjątkowe dziewięć miesięcy tworzenia się tego cudu, kiedy Stateczny mógł głównie obserwować - byłam mu winna te parę chwil tylko dla nich.
Chwaliłam.
Kąpał go z taką pewnością na jaką przez pierwszy tydzień mnie nie było stać... nosił cierpliwie, kiedy ja miałam ochotę siąść i płakać (albo siedziałam i płakałam). Znosił jego i moje humory, a przecież tak samo jak każdy potrzebował snu. Zmieniał pieluchy i przebierał tak samo sprawnie, jak ja - a skoro ja lubiłam słyszeć, że robię coś dobrze (najlepiej) to odwdzięczałam się tym samym.
Nie traciłam wiary, ufałam.
Pierwsze wyjście? Zero niepokoju związanego z tym, czy podoła. Oczywiście, że podoła, przecież to jego ojciec! (Jedyne o co się martwiłam, to co powiedzą moje piersi kiedy ominę karmienie).
Pierwszy wyjazd na kilka dni? Było jasne, że to Stateczny z nim zostanie. Nikt nie mógł zająć się lepiej naszym dzieckiem, niż jego własny ojciec. Nie dziadkowie, nie ciocia, nie niania. TATA.

Spójrz...
Narzekasz, że Twój partner/mąż nie zajmuje się dzieckiem.
Nie zmienia pieluch.
Nie przebiera.
Mówi, że nie potrafi, nie może, boi się, nie wie jak.
Czy wiesz, że źródłem wielu* takich sytuacji są kobiety?
Przyczynkiem do wycofania się mężczyzn?

Znajoma musi wyjść. Żali mi się, że musi przełożyć spotkanie na moment, w którym babcia będzie mogła zostać z jej synem.
- Dlaczego nie zostawisz go z mężem?
Patrzy na mnie z politowaniem.
- Przecież on by sobie nie poradził, nie żartuj...

Przypominam sobie jej męża.
Normalny facet. Z tego co pamiętam nie miał dwóch lewych rąk, ani nie unikał kontaktu z maluchem.
Dlaczego więc miałby sobie nie poradzić?
Bo ona nie miałaby go na oku.

Jak ojciec mógłby sobie nie poradzić?
Jak można sądzić, że ojciec dziecka da zrobić mu krzywdę?
Nie mówimy tu o patologiach i odchyłach, w tym poście mam na myśli przeciętną parę z normalnymi problemami w skali mieszczącej się w społecznej normie - nie podlegającej paragrafom ;)
Zostawi z kupą w pampersie na pół dnia? Pozwoli, żeby odparzyło sobie pupcię, bo nie lubi babrać się w kupie? A Ty lubisz? Ja nie. Zmieniam, bo tak trzeba, a nie bo lubię. 

Nie poda mleka? 
Naprawdę sądzisz, że kiedy dziecko będzie płakało, zadzwoni i zapyta "co robić", a Ty odpowiesz mu "jest głodny" to nie wysili swoich szarych komórek, żeby odczytać z opakowania instrukcję robienia mm? Ewentualnie, że nie będzie w stanie podgrzać Twojego mleka? Na litość... 

Nie róbmy z nich idiotów, to nie będą się tak zachowywać.
 

*Jasne, że są ojcowie, którzy migają się od obowiązków, którzy nie nadają się na bycie rodzicami i ja w żaden sposób tego nie neguję - są tacy oczywiście...  jednak nie o takich przypadkach tu mowa.

Wiem i widzę(!), że w wielu domach to matki nie dopuszczają ojców do dzieci... bo one lepiej. Same. Bo wiedzą jak. Bo on nie tak trzyma, za długo robi mleko, za dużo wody nalewa do wanienki, za krótko trzyma do odbicia, źle zapina pieluszki... 
Jak ma się tego nauczyć?
Jak byś się czuła, gdyby ktoś ciągle zaznaczał Ci, że jesteś kiepską matką, że za wolno łapiesz?

Nie raz usłyszałam:

- Muszę wykąpać dziecko.
- A mąż nie może?
- A daj spokój, nabrudzi, nachlapie.
- Ach... a jak ty kąpiesz, to nie chlapie?
- No chlapie, ale jakoś mniej.

Nie mogą karmić, bo brudzą. Przewijać, bo za długo. Ubierać, bo nie pod kolor, albo skarpetki nie do pary. Nie prasują, bo zepsują, bo zbyt wysoka temperatura zniszczy wzorek na bodziaku. 

A ja Cię pytam - i co z tego? Czy to będzie taki dramat?
Zapewniam Cię, że da się zdrapać z żelazka to coś, co kiedyś było naprasowaną na ubranko kaczuszką...
I że są sposoby nawet na to, żeby z firanki sprać szpinak i dżem. A z dywanu zupę pomidorową. A psa da się wyczesać nawet, jak jest długowłosy, a kasza jaglana zaatakuje jego sierść. Sprawdziłam.

Wiem też, że rajstopy nałożone tyłem na przód nie są wielkim dyskomfortem, a za luźno zapięty pampers w najgorszym wypadku co nieco wypuści, zamiast zatrzymać. Ta wyjściowa koszulka polo może i śmiesznie wygląda do dresowych spodni, ale musisz wiedzieć, że nie przeszkadza w zjeżdżaniu na ślizgawce i głośnym śmiechu podczas zabawy.

Na spacer? A jak spadnie deszcz, śnieg, zawieje wiatr, to co on zrobi? Skąd on będzie wiedział? A jak będzie słońce i nie nałoży czapeczki?
A dlaczego ma nie nałożyć? Napisz mu kartkę, wyślij sms, ale nie powstrzymuj.

Nie zabieraj im czasu i nie bądź murem na drodze budowania ich wspólnej relacji!
Daj im budować wspomnienia.

Siedzą i jeżdżą samochodzikami po dywanie. A przecież dziecko wymaga bodźców, powinni malować, lepić z plasteliny, no cokolwiek!
E tam. Zapewniam Cię, że jeżdżenie samochodzikami i niszczenie wierz z klocków udając godzillę też rozwija. Nawet, kiedy to trwa i trwa i trwa... a Tobie od ich ryków już pękają uszy. Albo od ciągłych pościgów karetek... "iło, iło, iło, iło..."

Naprawdę nie musisz użalać się nad sobą siedząc w domu. Zostaw ich razem najpierw na godzinę. Potem na dwie. Odwagi.


Jest wielu mężczyzn niedojrzałych do bycia ojcami. Jest wielu takich, którzy nigdy do tego nie dorosną i nigdy nie będą dobrze wypełniać swojej roli.
Ale jest też gro takich, którzy mogą być wspaniałymi ojcami, ale nie mają tej szansy. Wycofują się i uczą się pozycji, w które wpasowuje ich matka dziecka... "bo tak mniej narzeka, że coś robię źle, bo może ma rację - może faktycznie nie potrafię, bo i tak będzie jęczała jakkolwiek bym się nie starał".

Prosiłam kiedyś, żebyś odczarowała swojego mężczyznę.
Dziś proszę:  pozwól mu być tatą z prawdziwego zdarzenia.    
Boi się? Dodaj mu odwagi. Czasem trzeba będzie rzucić go na głęboką wodę - tak... dziecko, kupa w pieluszce i on. Nikogo poza nimi.

W podziękowaniu za wspaniałe zajęcia na szkole rodzenia napisałam mojej położnej długą wiadomość. A w niej między innymi te słowa:


"... dzięki Pani można sobie także uzmysłowić, że rola Męża i jego uczucia nie kończą się po ostatnim stosunku przy którym doszło do zapłodnienia - że on też to wszystko przeżywa, przechodzi, znosi - a czasem nawet trudniej - niż my... on częściej może odczuwać bezsilność i częściej pewnych rzeczy nie rozumieć... to wszystko rozgrywa się poza jego ciałem, ale w jego sercu."

Te słowa dotyczyły okresu ciąży i porodu. Ale myślę, że swobodnie można je zrozumieć pod kątem wychowania dziecka. 


 Stopiszcza.

Zabawa bywa męcząca.

 Pierwsza kaszka.

 Pierwsze próby raczkowania. 

 Tatiii...

Punkt widokowy i kanapa w jednym.


Odczaruj w nim tatę i przymknij oko na to, co robisz lepiej. Warto.

5 komentarzy:

  1. Jak bardzo się cieszę, że po pierwsze to samo co Ty mogę powiedzieć o swoim Statecznym :) a po drugie, że mogę się pod tym podpisać wszystkimi piśmiennymi kończynami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo pocieszające, że pojawiają się kolejne kobiety, które potrafią powiedzieć "tak, mój małżonek jest fantastyczny" zamiast robić z nich łajzy! Bo pożartować z partnera zawsze fajnie, ale z wyczuciem :D

      Usuń
  2. Piękne. Fakt, że nasza położna kładła wielki nacisk na rolę ojca, a może na to by matka mu jej nie odbierała :-) U nas są sprawy, które Pragmatyk robi lepiej niż ja i nie mam zamiaru mi się w nie wtrącać, chcę żeby Dziedzic miał dobry kontakt z Ojcem, żeby mieli swoje męskie sprawy :-)
    Drażni mnie mówienie, że wszyscy faceci to jedna mać, płacz, ze nie pomagają, płacz, że wszystko knocą. Oj, wiele rzeczy u kobiet mnie drażni :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki to komfort, jak panowie zajmują się sobą i jeżdżą samochodzikami po dywanie, a ja mogę usiąść do poczty, wypić herbatę... :D
      Tak! Ja się również nie zgadzam na wrzucanie facetów do jednego worka.

      Usuń
  3. Ja tak samo podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym postem i w naszym przypadku było podobnie... to M pierwszy przewijał dziecko, pierwszy kąpał (właściwie do 1-go roku mnie się to nie zdarzało, jedynie mogłam asystować;) i inne takie. I choć mój Gutek to mamin synek, to i tak rola ojca jest nieoceniona. Pewne rzeczy tylko z tatą! Tata nauczył nurkować i pływać... tata uczy na rowerze.... mama się wycofuje, korzysta z wolnego! :)

    OdpowiedzUsuń