Tak więc trochę z przymusu, a bardziej z potrzeby postanowiliśmy, że siedzimy dziś w komplecie i nic-nie-robimy.
Jak się bawimy, kiedy pada deszcz (a Okruch ma mniej sił na szaleństwa)?
Trochę leżakujemy na kanapie - karmimy Pou i oglądamy bajki (chory Okruch ma zwiększony limit tabletu). Ganiamy się po mieszkaniu, jeździmy autkami (jak dobrze, że w weekendy to głównie Stateczny jest oddelegowany do samochodów!). Budujemy garaże, bawimy się piłką…
Sprawdzają się również nowe zabawki:
Namiot, na który Stateczna zdecydowała się właściwie w ostatniej chwili - bo ładny, kolorowy, według jej wyobraźni znacznie mniejszy. Na całe szczęście rozmiar przerósł oczekiwania - Okruch i ja mieścimy się tam swobodnie, pies, ciuchcia i autobus również... gorzej ze Statecznym. Jak wejdzie, to nikt inni się nie wciska, a jeszcze narzeka, że mu ciasno. Druga rzecz - autobus z serii Little People - Dziecię dostało z okazji dnia dziecka i nieustannie się nim bawi.
Stara zabawka, ale od jakiegoś czasu przechodzi drugą falę zainteresowania. Okruch dostał ją z okazji roczku - ma prawie dwa, a ta dalej się sprawdza.
W związku z lepszym samopoczuciem Okrucha i widokami na kolejną spokojniejszą noc postanowiłam zaszaleć i pokusić się o odrobinę romantyzmu.
SM: Kochanie
zrobimy sobie dziś romantyczny wieczór?
M: Nie widzę
przeszkód…
SM: No i super.
M: … o ile to
będzie przed meczem, albo po meczu. Ostatecznie w przerwie.
SM: No wiesz co! Nie możesz spędzić ze mną romantycznego wieczoru, bo mecz?
SM: No wiesz co! Nie możesz spędzić ze mną romantycznego wieczoru, bo mecz?
M: Trochę głupio
będzie mi się obściskiwać patrząc na dwudziestu facetów…
Cóż, to nie pierwszy jego wybryk tego dnia, wcześniej już zdradził się, jak widzi "siedzenie" Statecznej w domu...
SM: Bolą mnie
plecy!
M[współczująco,
masując mi ramiona]: To dlatego, że ciągle siedzisz.
SM[z
niedowierzaniem]: Żartujesz sobie ze
mnie?
M: No nie, chodzi mi o to, że jakbyś czasem wstała i się rozruszała, to by ci się tak nie zastały…
M: No nie, chodzi mi o to, że jakbyś czasem wstała i się rozruszała, to by ci się tak nie zastały…
Otóż proszę państwa mycie okien, sprzątanie, gotowanie,
noszenie ponad dwunastu kilo słodkiego Dziecięcia i inne kuro-domowe obowiązki
to nie jest ruch. To się odbywa siedząc na kanapie i pokazując skrzatom palcem
co i gdzie mają zrobić. Taki luz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz