niedziela, 12 stycznia 2014

A kuku, widzę Cię!

Nastał wieczór. Przygaszone światła, telewizor brzęczy w tle, a książka i gorąca herbata czekają na spragnionych Statecznych. Okruch śpi - śpi od paru minut i Stateczni, jak to w takich chwilach bywa, delektują się tą wyjątkową chwilą ciszy w ciągu dnia. Nagle przypominam sobie, że nie wyjęłam swojej koszulki, a warto byłoby wskoczyć w wygodny dres - szafa znajduje się w pokoju Okrucha. Nic to, idę i niczym puszek na wietrze przemieszczam się po pokoju. Wyjmuję koszulkę, kieruję się do wyjścia i wtem...

A KUKU, WIDZĘ CIĘ!

Podskakuję przerażona, co do cholery mnie widzi, o co chodzi i czemu tak głośno?
Ale nie mam czasu się zastanawiać, bo irytujący i donośny głos wykrzykuje dalej:

CIASTO LEP, CIASTO GNIEĆ, CHCE SIĘ JEŚĆ! PANIE PIEKARZU...

Zlokalizowałam wroga, chwytam go za żółtą stopę i wybiegam z pokoju naciskając jednocześnie na pomarańczowe odnóże i słyszę:

PA PA!

Wierzcie mi, że nie przesadzam z wielkimi literami - Szczeniaczek Uczniaczek ma bardzo donośny głos (a szczególnie w pokoju śpiącego Malucha).

Sabotująca stateczny wieczór zabawka.

Otóż nie jest to nasza pierwsza przygoda. Szczeniaczek nie tylko próbuje budzić dziecko, ale również straszy naszych gości, o czym może opowiadać choćby Bazgrownik, choć nie wątpię, że z dużą dawką traumy w głosie, bo pierwsze jej spotkanie z "a kuku" miało miejsce ciemną nocą i nie miała pojęcia co też właściwie do niej woła...

Nocą zdarzało nam się już nadepnąć na włączone pianinko, albo usłyszeć melodyjkę płynącą ze stolika edukacyjnego - bez dotykania. Staram się zawsze pamiętać, żeby wszystkie głośne zabawki wyłączać, ale zdarzają się wyjątki.

Jeszcze lepszą przygodą jest trafić nogą (podążając w kierunku łóżeczka) na ukryty pod matą drewniany klocek... i powstrzymanie różnych dźwięków, które mają ochotę wydobyć się z naszych gardeł.

Rozejrzałam się po domu i zaczęłam dumać za co właściwie mszczą się na nas ci wszyscy wspaniali ludzie, którzy dają Okruchowi tego typu prezenty:


Oczywiście Dziecię jest zachwycone - ja w zasadzie również jakoś to znoszę, jeśli akurat nie męczy mnie migrena.

Właściwie przyznam szczerze, że nie jest z tymi zabawkami tak źle, jak przez moje narzekanie mogłoby się wydawać - wraz z przyjściem na świat Okrucha dostaliśmy w pakiecie parę aktualizacji rodzicielskiego organizmu... takich jak ultra słuch wyłapujący wszelkie dźwięki, czy ultra wyczucie na każdy jeden ruch malucha, który akurat na nas śpi... ale pomijając te cudowne funkcje jest jeszcze opcja słuchu wybiórczego, który działa właśnie na tego typu gadżety - kiedy Okruch podchodzi do samolotu, uruchamia go i zaczyna jeździć po mieszkaniu my nagle przestajemy słyszeć melodię. W zasadzie da się z tym dźwiękiem w tle swobodnie obejrzeć wiadomości... jednak opcja ma swoje niedociągnięcia - kiedy Okruch porzuca zabawkę i nie wyłączając odchodzi w kierunku czegoś innego ja natychmiast zaczynam słyszeć i odczuwać rosnącą z sekundy na sekundę irytację - pędzę więc i wyłączam głośne ustrojstwo.

Jest jeszcze jeden przyjaciel rodziców - srebrna taśma klejąca. Doskonale zakleja głośniki, mocno się trzyma, jest odporna na ślinienie i wycisza dźwięki więcej niż o połowę! Aktualnie znajduje się na dużym samochodzie - który nie ma włącznika, ani wyłącznika, a czasem wystarczy go przesunąć (oczywiście, że stoi koło szafy z moimi koszulkami...) żeby zaczął wyć swoje melodie.

Są jednak i zabawki, które nie są takie złe, a którymi Okruch bawi się z dość dużą częstotliwością. Większość z nich to różnej maści samochody, bądź samochodobne. Ale są i zakrętki od słoików, domowej roboty skarpetkowa pszczoła, pilot od telewizora, kierownica z cichymi dźwiękami, kurki (namiętnie wyrywane są im ogonki) i inne miłe, ciche rzeczy.


Jednym z ulubieńców Okrucha jest ciuchcia. Ciuchcia jest co prawda głośna, ale za to potrafi zająć Dziecię na dłuższy czas - Okruch nią jeździ, wywraca, naciska liczne guziki, wyjmuje pojemnik, podnosi pokrywę i wsadza nogę do środka, ukrywa w schowku swoje skarby, a pewnie za jakiś czas będzie próbował wozić tam psa. W każdym razie do tej zabawki mam wyjątkową cierpliwość i nigdy nie zapominam zabierać jej do Dziadków jeśli Okruch ma spędzić u nich więcej, niż kilka godzin.


A teraz idę przełączyć całą masę guziczków na opcję "off" i spać.

3 komentarze:

  1. OO tak Szczeniaczek Uczniaczek to straszne ustrojstwo. Nawet jak powie "PAPA" to czasmi ni z tego ni z owego dochodzą do mnie jakieś dźwięki z kojca. To chyba jak dotąd jedyna zabawka Niunia, która zachowuje się trochę jak laleczka Chucky, czyli żyje własnym życiem. Reszta grających zabawek raczej samoczynnie się nie włącza, a Gutek podobnie jak Okruch ma tego sporo. U Was na topie ciuchcia, u nas w podobnym stylu jest quad i największym zachwytem cieszy się siodełko, do którego można wkładać i wyjmować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, czyli nie tylko nam daje w kość to z pozoru niewinne Szczeniątko!

    Siodełko w ciuchci właśnie i u nas na topie, ostatnimi czasy pakuje tam coraz większe rzeczy, zamyka (nie domyka się oczywiście) i próbuje usiąść... skutek jest różny, ostatnio zapakowany do siedzonka większy samochód stracił koła przy próbie zamknięcia :-D
    Wcześniej rozsądnie Okruch pakował tam mniejsze rzeczy, jak cała masa zakrętek, klocków itp.

    A wracając do Uczniaczka - dochodzę do wniosku, że Okruch wcale tak dużo się nim nie bawi, w zasadzie nigdy jakoś szalenie się na nim nie skupiał, raz na jakiś czas podejdzie i pouruchamia kończyny Szczeniaczka, ale bez większego zapału...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze, że mnie już nie napadają tego typu zabawki :-) hot wheels i lego są ciche za to ich nadepnięcie gołą stopą kończy síę różnie.
    Pozdrawiam Was dziewczyny i cierpliwości życzę! :-) buziaki dla Maluszków :-)

    OdpowiedzUsuń