Ma już rok i siedem miesięcy... a przecież dopiero co ze Statecznym chodziliśmy do szkoły rodzenia!
Moje Maleństwo tak bezczelnie szybko staje się duże i chce jak najwięcej rzeczy robić s a m.
Sam prowadzić psa...
...jak dobrze, że mamy kupę futra o wadze 4kg, która z charakteru jest koto-chomikiem.
Sam sprzątać, sam jeść, a ostatnio często sam się bawić. Sam, sam, sam!
Oczywiście chce też decydować.
Nie chce się przebierać, zmieniać pampersów, siadać na nocniku. Ale już swoją lalę sadza ochoczo:
Stateczna Matrona: Synu, co robisz z lalą?
Okruch: Lala sisi...
SM: A ty nie chcesz sisi na nocnik, jak lala?
O[stanowczo i wyraźnie]: Nie.
Po czym wciska Wayny'ego do nocnika.
Zwykle Łejni jest pojony wodą, kładziony do łóżeczka, gdzie dostaje całusa i idzie spać... po chwili następuje brutalna pobudka w formie targania za łapkę, bądź zrzucania z łóżka. Zdarza się, że tańczą razem "baloniku mój malutki"... i robią babach. No... może głównie Łejni robi babach na podłogę.
Innym razem Okruch sadza go na swojej ciuchci i wozi po mieszkaniu. Łejni jest gapą - wciąż nie może się nauczyć, że z ciuchci nie wolno spadać, bo niejednokrotnie wtedy (w ramach kary za nieposłuszeństwo) przelatuje przez pół pokoju.
Ostatnimi czasy Okruch najchętniej siedziałby cały czas na dworze i tuptał. W tę i we w tę. Im bliżej parkingu - tym lepiej. Tam są samochody - samochody to frajda. Najlepsze są takie, w których można posiedzieć i poudawać, że się jeździ.
Ewentualnie plac zabaw. Na placu zabaw fajne są płotki, ślizgawki i koguciki na sprężynie.
Interesujące są też inne dzieci, ale one (w przeciwieństwie do lali) są mobilne i jeśli starsze, to trudniej za nimi nadążyć.
Maluch uznał, że odkąd chodzi, to wózek jest paskudny i bezsensowny. Przecież on ma nóżki, a rodzice mają rączki, więc po co mu jakiś wózek? Oczywiście - ostatecznie jeśli rodzice się uprą, to on może go pchać... ale to tyle. W wózku jeżdżą małe dzieci, a nie takie Okruszyska jak on.
Powrót do domu zwykle kończy się wrzaskiem...
Wczoraj pogoda robiła nam psikusy i mimo pięknego słońca co chwilę padał deszcz - nagle i intensywnie.
Dziecię nie chciało, żeby kapało mu na głowę, a wystawanie pod dachem strasznie go nudziło. Schowaliśmy się więc w domu. Jedyny sposób, żeby nie moknąć i jednocześnie korzystać z ciepła, to wyjście na balkon.
Cóż... może wstyd się przyznać, ale po zimie nie miałam czasu zrobić tam porządków. Dlatego po wejściu na balkon pierwsze co rzucało się w oczy, to doniczki z wyschniętymi na wiór chwastami i choinka. Choinka również w doniczce - mieliśmy ją zasadzić na działce, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze. Pozostało więc wziąć się za robotę i ogarnąć przestrzeń. Tfu! Jakie ogarnąć... wysprzątać.
Praca w doniczce wyglądała, z braku odpowiednich narzędzi, tak:
Niuniek współpracował dość niesamowicie...
Najpierw wyprowadziliśmy biedronkę na spacer, a następnie wróciliśmy do domu - na balkon. Okruch zajmuje się sadzeniem w doniczce kurczaczka i filcowego kwiatuszka. Potem przestawia doniczkę z podstawki, wyjmuje i wkłada swoje "sadzonki" i znów odstawia doniczkę na miejsce... i tak dwadzieścia minut. Następnie musi posprzątać, bo Mamusia nie zrobiła tego przecież dość dokładnie (szczególnie, że kiedy ja zamiatałam on w ramach pomocy brał garściami ziemię i podrzucał mi pod zmiotkę). Potem zmywanie podłogi i można usiąść w poczuciu dobrze wykonanego zadania.
Na kolażu widać miarkę - mierzyłam balkon i zdaje się, że ma około 2m²... niewiele przestrzeni, ale chciałabym ją fajnie wykorzystać. Malutki (naprawdę maluśki) stoliczek, coś do siedzenia... doniczki z kwiatkami (jakieś podpowiedzi, co będzie żyło na balkonie bez mojej wielkiej pomocy?).
Mam w planie odmalowanie ścianek i barierki - od wieków nikt tego nie robił i farba paskudnie odpryskuje.
A może macie jakieś pomysły na niedrogą aranżację tak małego balkonu?
Stateczny oczywiście ma:
SM: Kochanie wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać balkon na coś więcej, niż wystawianie tam suszarki.
M: Fajnie, dobry pomysł.
SM: Chciałabym żeby było krzesełko, kwiatki, jakiś stoliczek...
M[szczerze zdziwiony]: To parapet ci nie wystarczy?
A na koniec muszę przyznać, że im brudniejszy Okruch, tym szczęśliwszy:
A co za tym idzie zmęczony, chętny do kąpieli i o wiele łatwiej zasypia.
Oj kochana mój ma podobnie i to ich cały urok ;) im dziecko więcej moze tym fajniej sie bawi i rozwija :) to nic ze dla nas więcej roboty grunt to szczęśliwe dziecko ;)
OdpowiedzUsuńOj uwielbiam go takiego! Był słodki, kiedy był maluśki... ale teraz jest jeszcze bardziej fantastyczny i uroczy! Coraz więcej możemy razem robić i nawet kiedy wyrwa mi mopa i dostaję kijem w paszczę (ale trzeba mu przyznać, że niechcący), to jest ubaw... codzienne obowiązki zmieniają się w przygodę :)
UsuńAga mam tak samo :) ten błysk w oku kiedy robi coś nowego -odkrywa nowe możliwości super!!! Z każdym dniem zakochuje sie w nim mocniej :)
UsuńMały- duży Okruszek. Pomoc rośnie jak nic!
OdpowiedzUsuńA Statecznemu podpowiadam: z parapetu spadają kubki z kawa (jak jakiś kolega ma chęć wyjść z kawa na papierosa) stolik będzie praktyczniejszy! ;-)
Co do kwiatów to chyba najmniej wymagające są surfinie, wystarczy podlewać. ;-)
O to to, a co jak co, ale kubków to ja tracić nie zamierzam!
UsuńSurfinie mówisz... no to przemyślę wybór :)
Co do balkonu nie podpowiem. Dysponuję takim "pomieszczeniem" ale specjalnie go nie urządzam, z racji tarasu koło domu.
OdpowiedzUsuńGutek też ma okres buntu. Wszystko sam, wszystko na nie i jeszcze płaczowy terror zaczął stosować. Generalnie jest nieznośny ostatnio i czasami myślę, że zwariuję. Oby to minęło. Co do frajdy przy mazaniu się to chyba jak wszystkie dzieci. Najlepiej być oblepionym piachem, trawą i ganiać za kotem sąsiadów.
A no tak, jak już człowiek ma taras i ogródek jakiś, to balkon niech sobie będzie balkonem.
UsuńJa chcę go zagospodarować - choćby po to, żeby napić się kawki jak Okruch na drzemce będzie i popatrzeć na zieleń przy bloku, odetchnąć:)
No wiadomo - dzieci dzielą się na brudne i nieszczęśliwe! :)
OdpowiedzUsuńOd jakiej strony masz balkon? W sensie od której strony świata?
Tym się głównie kieruj kupując rośliny!
Ja zawsze kupuję kwiaty na południową i zachodnią stronę i dobrze trzymają się zarówno surfinie jak i pelargonie.
Minusem surfinii jest to, że w upale bardzo więdną i trzeba im sporo wody - szybko odżywają, ale te wyschnięte kwiaty trzeba usuwać bo straszą ;) Pelargonie natomiast sypią płatkami jak głupie - więc trzeba zamiatać ;) Ale nadają się na te nasłonecznione balkony!
Najmniej wymagające są takie krzaczki zimozielone w miniaturowych rozmiarach w ładnych donicach - chyba na to bym się zdecydowała mając niewielki balkon. Ewentualnie do tego małą doniczkę jakiegoś cwieta ustawić, coby koloru sobie dodać w zależności od sezonu - a to bratka, a to dalię, a to wrzos ;)
Balkon mamy od strony południowej :)
UsuńKrzaczki mówisz... to mnie kusi! http://bi.gazeta.pl/im/7/3555/z3555257Q,Aby-bukszpany-zachowaly-ladny-ksztalt--warto-je-fo.jpg o taki mi się spodobał, ślicznie wygląda...
A do tego wczoraj wykopałam Mamie z ogródka (no, ona mi wykopała...) niezapominajki i wsadziłam je u siebie na balkon - wyglądają jak zawsze cudnie, uwielbiam niezapominajki.
Dziękuję pięknie za rady :)
aaaaa, przypomniałam a propos bukszpanów, że w zeszłym roku na wiosnę kupiłam w lidlu taki sześciopak z małymi bukszpankami. Na początku trzymałam je w domu - jeden ususzyłam doszczętnie bo sobie o nim zapomniałam, ale 5 przeżyło i posadziłam je w ogródku. Muszę przyznać, że teraz na wiosnę są już dwa razy większe i uwielbiam je. W mordę sobie jeno pluję, że tak mało ich kupiłam.
UsuńZdjęcie, które zapodałaś super!
Czyli mam jeszcze rok wzglednego spokoju :-D
OdpowiedzUsuńPopieram Kure- z parapetu kubki leca ;-)
U mnie zazwyczaj byly pelargonie, ale np. nagietki mi sie wydaja bezproblemowe. Ziola tez mozna na balkonie trzymac.
Cos jeszcze mialam, ale mi sie zapomnialo :p
No nie byłabym tak optymistyczna... podejrzewam, że masz czas co najwyżej do rozpoczęcia raczkowania... inaczej miałabyś za dobrze!
UsuńDziedzic wydaje mi się żywiołowym cudakiem, więc będziesz miała wesoło - jak i ja :-)
Ale to dobrze!