czwartek, 24 kwietnia 2014

Tym razem Okruchowo...

... Okruch bowiem rośnie w zastraszającym tempie.
Ma już rok i siedem miesięcy... a przecież dopiero co ze Statecznym chodziliśmy do szkoły rodzenia!
Moje Maleństwo tak bezczelnie szybko staje się duże i chce jak najwięcej rzeczy robić s a m.
Sam prowadzić psa...
...jak dobrze, że mamy kupę futra o wadze 4kg, która z charakteru jest koto-chomikiem.

Sam sprzątać, sam jeść, a ostatnio często sam się bawić. Sam, sam, sam!
Oczywiście chce też decydować.
Nie chce się przebierać, zmieniać pampersów, siadać na nocniku. Ale już swoją lalę sadza ochoczo:

Stateczna Matrona: Synu, co robisz z lalą?
Okruch:  Lala sisi... 
SM: A ty nie chcesz sisi na nocnik, jak lala?
O[stanowczo i wyraźnie]: Nie.

Po czym wciska Wayny'ego do nocnika.
Zwykle Łejni jest pojony wodą, kładziony do łóżeczka, gdzie dostaje całusa i idzie spać... po chwili następuje brutalna pobudka w formie targania za łapkę, bądź zrzucania z łóżka. Zdarza się, że tańczą razem "baloniku mój malutki"... i robią babach. No... może głównie Łejni robi babach na podłogę.
Innym razem Okruch sadza go na swojej ciuchci i wozi po mieszkaniu. Łejni jest gapą - wciąż nie może się nauczyć, że z ciuchci nie wolno spadać, bo niejednokrotnie wtedy (w ramach kary za nieposłuszeństwo) przelatuje przez pół pokoju. 

Ostatnimi czasy Okruch najchętniej siedziałby cały czas na dworze i tuptał. W tę i we w tę. Im bliżej parkingu - tym lepiej. Tam są samochody - samochody to frajda. Najlepsze są takie, w których można posiedzieć i poudawać, że się jeździ.

Ewentualnie plac zabaw. Na placu zabaw fajne są płotki, ślizgawki i koguciki na sprężynie.
Interesujące są też inne dzieci, ale one (w przeciwieństwie do lali) są mobilne i jeśli starsze, to trudniej za nimi nadążyć.
Maluch uznał, że odkąd chodzi, to wózek jest paskudny i bezsensowny. Przecież on ma nóżki, a rodzice mają rączki, więc po co mu jakiś wózek? Oczywiście - ostatecznie jeśli rodzice się uprą, to on może go pchać... ale to tyle. W wózku jeżdżą małe dzieci, a nie takie Okruszyska jak on.

Powrót do domu zwykle kończy się wrzaskiem...
Wczoraj pogoda robiła nam psikusy i mimo pięknego słońca co chwilę padał deszcz - nagle i intensywnie.
Dziecię nie chciało, żeby kapało mu na głowę, a wystawanie pod dachem strasznie go nudziło. Schowaliśmy się więc w domu. Jedyny sposób, żeby nie moknąć i jednocześnie korzystać z ciepła, to wyjście na balkon.

Cóż... może wstyd się przyznać, ale po zimie nie miałam czasu zrobić tam porządków. Dlatego po wejściu na balkon pierwsze co rzucało się w oczy, to doniczki z wyschniętymi na wiór chwastami i choinka. Choinka również w doniczce - mieliśmy ją zasadzić na działce, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze. Pozostało więc wziąć się za robotę i ogarnąć przestrzeń. Tfu! Jakie ogarnąć... wysprzątać.

Praca w doniczce wyglądała, z braku odpowiednich narzędzi, tak:



Niuniek współpracował dość niesamowicie...

Najpierw wyprowadziliśmy biedronkę na spacer, a następnie wróciliśmy do domu - na balkon. Okruch zajmuje się sadzeniem w doniczce kurczaczka i filcowego kwiatuszka. Potem przestawia doniczkę z podstawki, wyjmuje i wkłada swoje "sadzonki" i znów odstawia doniczkę na miejsce... i tak dwadzieścia minut. Następnie musi posprzątać, bo Mamusia nie zrobiła tego przecież dość dokładnie (szczególnie, że kiedy ja zamiatałam on w ramach pomocy brał garściami ziemię i podrzucał mi pod zmiotkę). Potem zmywanie podłogi i można usiąść w poczuciu dobrze wykonanego zadania. 


Na kolażu widać miarkę - mierzyłam balkon i zdaje się, że ma około 2m²... niewiele przestrzeni, ale chciałabym ją fajnie wykorzystać. Malutki (naprawdę maluśki) stoliczek, coś do siedzenia... doniczki z kwiatkami (jakieś podpowiedzi, co będzie żyło na balkonie bez mojej wielkiej pomocy?).
Mam w planie odmalowanie ścianek i barierki - od wieków nikt tego nie robił i farba paskudnie odpryskuje. 
A może macie jakieś pomysły na niedrogą aranżację tak małego balkonu?
Stateczny oczywiście ma:

SM: Kochanie wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać balkon na coś więcej, niż wystawianie tam suszarki. 
M: Fajnie, dobry pomysł.
SM: Chciałabym żeby było krzesełko, kwiatki, jakiś stoliczek... 
M[szczerze zdziwiony]: To parapet ci nie wystarczy?

A na koniec muszę przyznać, że im brudniejszy Okruch, tym szczęśliwszy: 


A co za tym idzie zmęczony, chętny do kąpieli i o wiele łatwiej zasypia.

12 komentarzy:

  1. Oj kochana mój ma podobnie i to ich cały urok ;) im dziecko więcej moze tym fajniej sie bawi i rozwija :) to nic ze dla nas więcej roboty grunt to szczęśliwe dziecko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj uwielbiam go takiego! Był słodki, kiedy był maluśki... ale teraz jest jeszcze bardziej fantastyczny i uroczy! Coraz więcej możemy razem robić i nawet kiedy wyrwa mi mopa i dostaję kijem w paszczę (ale trzeba mu przyznać, że niechcący), to jest ubaw... codzienne obowiązki zmieniają się w przygodę :)

      Usuń
    2. Aga mam tak samo :) ten błysk w oku kiedy robi coś nowego -odkrywa nowe możliwości super!!! Z każdym dniem zakochuje sie w nim mocniej :)

      Usuń
  2. Mały- duży Okruszek. Pomoc rośnie jak nic!
    A Statecznemu podpowiadam: z parapetu spadają kubki z kawa (jak jakiś kolega ma chęć wyjść z kawa na papierosa) stolik będzie praktyczniejszy! ;-)
    Co do kwiatów to chyba najmniej wymagające są surfinie, wystarczy podlewać. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to, a co jak co, ale kubków to ja tracić nie zamierzam!
      Surfinie mówisz... no to przemyślę wybór :)

      Usuń
  3. Co do balkonu nie podpowiem. Dysponuję takim "pomieszczeniem" ale specjalnie go nie urządzam, z racji tarasu koło domu.
    Gutek też ma okres buntu. Wszystko sam, wszystko na nie i jeszcze płaczowy terror zaczął stosować. Generalnie jest nieznośny ostatnio i czasami myślę, że zwariuję. Oby to minęło. Co do frajdy przy mazaniu się to chyba jak wszystkie dzieci. Najlepiej być oblepionym piachem, trawą i ganiać za kotem sąsiadów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no tak, jak już człowiek ma taras i ogródek jakiś, to balkon niech sobie będzie balkonem.
      Ja chcę go zagospodarować - choćby po to, żeby napić się kawki jak Okruch na drzemce będzie i popatrzeć na zieleń przy bloku, odetchnąć:)

      Usuń
  4. No wiadomo - dzieci dzielą się na brudne i nieszczęśliwe! :)
    Od jakiej strony masz balkon? W sensie od której strony świata?
    Tym się głównie kieruj kupując rośliny!
    Ja zawsze kupuję kwiaty na południową i zachodnią stronę i dobrze trzymają się zarówno surfinie jak i pelargonie.
    Minusem surfinii jest to, że w upale bardzo więdną i trzeba im sporo wody - szybko odżywają, ale te wyschnięte kwiaty trzeba usuwać bo straszą ;) Pelargonie natomiast sypią płatkami jak głupie - więc trzeba zamiatać ;) Ale nadają się na te nasłonecznione balkony!
    Najmniej wymagające są takie krzaczki zimozielone w miniaturowych rozmiarach w ładnych donicach - chyba na to bym się zdecydowała mając niewielki balkon. Ewentualnie do tego małą doniczkę jakiegoś cwieta ustawić, coby koloru sobie dodać w zależności od sezonu - a to bratka, a to dalię, a to wrzos ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Balkon mamy od strony południowej :)
      Krzaczki mówisz... to mnie kusi! http://bi.gazeta.pl/im/7/3555/z3555257Q,Aby-bukszpany-zachowaly-ladny-ksztalt--warto-je-fo.jpg o taki mi się spodobał, ślicznie wygląda...
      A do tego wczoraj wykopałam Mamie z ogródka (no, ona mi wykopała...) niezapominajki i wsadziłam je u siebie na balkon - wyglądają jak zawsze cudnie, uwielbiam niezapominajki.
      Dziękuję pięknie za rady :)

      Usuń
    2. aaaaa, przypomniałam a propos bukszpanów, że w zeszłym roku na wiosnę kupiłam w lidlu taki sześciopak z małymi bukszpankami. Na początku trzymałam je w domu - jeden ususzyłam doszczętnie bo sobie o nim zapomniałam, ale 5 przeżyło i posadziłam je w ogródku. Muszę przyznać, że teraz na wiosnę są już dwa razy większe i uwielbiam je. W mordę sobie jeno pluję, że tak mało ich kupiłam.
      Zdjęcie, które zapodałaś super!

      Usuń
  5. Czyli mam jeszcze rok wzglednego spokoju :-D
    Popieram Kure- z parapetu kubki leca ;-)
    U mnie zazwyczaj byly pelargonie, ale np. nagietki mi sie wydaja bezproblemowe. Ziola tez mozna na balkonie trzymac.
    Cos jeszcze mialam, ale mi sie zapomnialo :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie byłabym tak optymistyczna... podejrzewam, że masz czas co najwyżej do rozpoczęcia raczkowania... inaczej miałabyś za dobrze!
      Dziedzic wydaje mi się żywiołowym cudakiem, więc będziesz miała wesoło - jak i ja :-)
      Ale to dobrze!

      Usuń