sobota, 12 kwietnia 2014

No i pojechałam.

Stało się. 
Stateczna Matrona opuściła swoich Mężczyzn na c a ł y tydzień!
Kotłują się we mnie mieszane uczucia...
Z jednej strony cudnie jest wyjechać, wysypiać się, pić ciepłą kawę, być rozpieszczaną przez przyjaciółkę, dać się stęsknić Statecznemu (może tym razem uda mu się ugotować te parówki...), oraz oczywiście cel wyjazdu - nadganiać materiały do pracy magisterskiej...
... ale oni b e z c z e l n i e doskonale dają sobie radę beze mnie! 
Co prawda miewają małe wpadki...

Treść mms'a: "Wiesz Kochanie, Okruch i ja robiliśmy omleta..."

... jednak przeważnie radzą sobie dość niesamowicie.
Nie to, żebym była wielce zaskoczona...  ale chyba jakaś elementarna przyzwoitość nakazywałaby, żeby zadzwonili z pytaniami o bardzo-niezbędne-informacje które posiada tylko moja wyjątkowa osoba?
Muszę się jednak pogodzić z tym, że mam ogarniętych chłopaków i przestać szukać wymówek, żeby dzwonić do nich po sto razy dziennie (przecież kto Statecznej zabroni robić to ot tak, z kaprysu?).

Jeśli chodzi o podróż - pomijając rozklekotanego busa, intensywną klimatyzację (w połowie drogi ogarnęłam jak to to się wyłącza) i fascynującą historię rodziny, znajomych, współpracowników oraz połowy rodzinnej miejscowości pasażerów siedzących za mną ("no mówię ci że ta Helenka to zupełnie nie myśli... ale opowiadała mi historię tego chłopaka - no wiesz, tego co rzucił Baśkę jak ta na weselu u Heńka z kolegą Wojtka w pokoju Kaśki... tak, Jurka! No i ten Jurek miał wypadek... no co ty, poważnie?! Tego nie wiedziałam... ale moja siostra miała kiedyś takie doświadczenia...") - upłynęła dość przyjemnie. 
Podziwiałam sobie zza szyby chmury..
...które snuły się po niebie dostarczając przyjemnych widoków, a mój telefon okazał się posiadać przyzwoity aparat, który całkiem przyjemnie rejestrował sytuację za szybą.

Po dojeździe łaskawie ominęła mnie migrena, a Kraków jedynie trochę pokropił deszczem (liczę, że jutro objawi się tu piękna pogoda!). Odpoczęłam i zabrałam się do roboty. Nie obyło się również bez przygód. Postanowiłyśmy rozpieścić podniebienia sushi. Wybrałyśmy stronę jednej z restauracji, wybrałyśmy zestawy, zadzwoniłam po zamówienie:

Stateczna Matrona: Dzień dobry. Chciałabym zamówić u państwa zestaw a, b, c i d. 
Sushi: Okej, przyjąłem zamówienie. Musi pani jednak wiedzieć, że w okolicy był wypadek przez co dostawa może potrwać około półtorej godziny... a nawet nieco dłużej. 
SM: Dobrze, poczekamy. 
[Bo co ja innego mogę, jak mają najprzystępniejsze w Krakowie ceny, takie które jeszcze nie zwalają z nóg?]. Pożyczyliśmy sobie z panem na słuchawce miłego dnia nie licząc na rychłe wznowienie kontaktu. 
Parę minut później dzwoni telefon...

Sushi: Zamawiała pani chwilę temu sushi...?
SM[ z lekkim niepokojem, bo tak się śmiesznie składa, że ostatnie sushi bar w którym zamawiała na rodzimym gruncie zamknął sanepid i jakby nie ma ochoty na powtórkę z rozrywki]: Tak?
S: Widzi pani, otóż okazuje się, że nie mamy papieru ryżowego, a pani zamówiła "fresh maki"... możemy zmienić?
SM[poniekąd z ulgą]: W porządku, niech pan wymyśli coś w zbliżonej cenie i w tej ilości. 
S: Dobrze.
Zajęłam się nauką, a czas płynął. Po jakiejś godzinie znów dźwięk telefonu...
S: Widzi pani... znów mam taki problem... otóż zamówiła pani "dragon maki", a skończył nam się węgorz... no i nie wiem. 
SM[wyszperawszy w internecie jakąś inną pozycję]: Okej, niech będzie w zamian "maguro zuke". 
S: Dziękujemy za wyrozumiałość, już zajmujemy się pani zamówieniem! 
SM: Byłoby miło.

Żeby było zabawniej po niedługiej chwili z n o w u rozlega się telefon. 

S: Widzi pani... pani chciała płacić kartą, a nam zepsuł się właśnie jeden z dwóch terminali i jeśli nie zechce pani zapłacić gotówką, to jeszcze trochę potrwa zanim ten samochód z działającym terminalem do pani dojedzie...
SM[w wyobraźni waląc regularnie głową w ścianę]: W porządku, zapłacę gotówką. Ale liczę na jakiś bonus z państwa strony... 
S: Dobrze, wymyślimy jakiś bonus, niech się pani nie martwi!

Drogi Panie Ze Słuchawki - teraz to ja dopiero zaczęłam się martwić! 
Kiedy w końcu po kolejnych dwudziestu minutach rozległ się dźwięk domofonu poczułyśmy ulgę - jest!
Ha, ha, ha. Że niby teraz dostaniemy sushi, zjemy i po wszystkim?
Wyglądamy, czekamy, słyszmy głosy na klatce - nic.
Nawołujemy...
Nic.
Otóż kierowca się zgubił i latał po piętrze szukając naszego numeru.
Po tym jak się odnalazł próbował przez chwilę buntować się z naliczaniem zniżki "to się robi przy zamówieniu!" ale poddał się, bo co jak co, ale po tym wszystkim zniżki nie miałyśmy zamiaru odpuszczać. 
Żeby dokończyć zamówienie w tonie utrzymywanym od pierwszego telefonu okazało się, że... dostawca nie ma drobnych.
Poirytowany wyruszył na poszukiwanie sklepu w którym mógłby rozmienić pieniądze. Po dziesięciu minutach wrócił, nieco obrażony, dokończyć realizację zamówienia.
Cóż drogie Haiku Sushi... 
Wesoło było, nie powiem.
Zgłodniałyśmy.
Całe szczęście, że dodane przez Was ciasteczka z wróżbą wróżą nam rychłą wygraną w totka, a gratisowy zestaw napełnił nasze wygłodzone żołądki i okazał się być smaczny. 

Na bonus od Statecznej:
Co może w Statecznej polubić kot przyjaciółki?
Otóż kot, moi drodzy, może w Statecznej polubić... torbę.
Nie - nie jest to jakaś wyjątkowo wstydliwa część Matrony, nie ma tu żadnego haczyka...

Najlepsza pozycja - na kota bez łapek. A nuż ktoś się ulituje i da biednemu zwierzęciu jakiś przysmak?

... kot wyjątkowo polubił się z torbą, należało więc przykryć ją ręcznikiem (kudły, pazurki i niekontrolowane drapańsko) i pozwolić zwierzęciu wielbić to, co we mnie uznał za najlepsze!

8 komentarzy:

  1. W jednym sushi (paskudztwo, obrzydlistwo) okazało się lepsze od pizzy. Półtorej godziny i nie wystygło :P

    OdpowiedzUsuń
  2. No to z przygodami miałaś :) Następnym razem wybierzcie się na kebaba koło kościoła Mariackiego. Późną nocą smakował jak ambrozja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam chyba nawet mieć chęć na kebaba!
      Zapamiętam i może nawet za tym pobytem spróbuję.
      A z drugiej strony... idzie lato, idą wakacje, muszę dbać o zwężenie linii... aaa jestem rozdarta! :D

      Usuń
  3. Zdjęcia z podróży piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? A robione moim smartfonem, przez szybę jadącego busa - zaskoczyła mnie ich jakość i też bardzo mi się podobają :)

      Usuń
  4. Sushi mnie rozbawiło. Zastanawiam się, czy wyszykowanie się by wyjść na miasto by nie trwało krócej, niżeli oczekiwanie na dostawę. Niestety nie jestem w stanie oszacować :p
    A zdjęcia z podróży przepiękne, aż się rozmarzyłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj cierpliwa byłaś ja po 2 telefonie bym juz chyba podziękowała :/ no ale widoczki piękne i pozdr odemnie Kraków :)

    OdpowiedzUsuń