niedziela, 13 lipca 2014

Prawie leniwie i prawie romantycznie, ale całkowicie sobotnio.

Dziś leniwa sobota! Z nikim się nie umawialiśmy, zaszyliśmy się w domu i cieszyliśmy sobą. Czas zleciał wyjątkowo przyjemnie, mimo braku pogody za oknem i anginy Okrucha. Pewnie dlatego, że dziś Maluch czuł się lepiej, w miarę spokojnie przespał noc, a rano wstał uśmiechnięty i głodny (dwa dni solidnie marudził na jedzenie i odetchnęliśmy z ulgą na powrót apetytu).
Tak więc trochę z przymusu, a bardziej z potrzeby postanowiliśmy, że siedzimy dziś w komplecie i nic-nie-robimy.

Jak się bawimy, kiedy pada deszcz (a Okruch ma mniej sił na szaleństwa)?

Trochę leżakujemy na kanapie - karmimy Pou i oglądamy bajki (chory Okruch ma zwiększony limit tabletu). Ganiamy się po mieszkaniu, jeździmy autkami (jak dobrze, że w weekendy to głównie Stateczny jest oddelegowany do samochodów!). Budujemy garaże, bawimy się piłką…

Sprawdzają się również nowe zabawki:

 Namiot, na który Stateczna zdecydowała się właściwie w ostatniej chwili - bo ładny, kolorowy, według jej wyobraźni znacznie mniejszy. Na całe szczęście rozmiar przerósł oczekiwania - Okruch i ja mieścimy się tam swobodnie, pies, ciuchcia i autobus również... gorzej ze Statecznym. Jak wejdzie, to nikt inni się nie wciska, a jeszcze narzeka, że mu ciasno. Druga rzecz - autobus z serii Little People - Dziecię dostało z okazji dnia dziecka i nieustannie się nim bawi.

 Stara zabawka, ale od jakiegoś czasu przechodzi drugą falę zainteresowania. Okruch dostał ją z okazji roczku - ma prawie dwa, a ta dalej się sprawdza.

 W związku z lepszym samopoczuciem Okrucha i widokami na kolejną spokojniejszą noc postanowiłam zaszaleć i pokusić się o odrobinę romantyzmu. 

SM: Kochanie zrobimy sobie dziś romantyczny wieczór?
M: Nie widzę przeszkód…
SM: No i super.
M: … o ile to będzie przed meczem, albo po meczu. Ostatecznie w przerwie.
SM: No wiesz co! Nie możesz spędzić ze mną romantycznego wieczoru, bo mecz?
M: Trochę głupio będzie mi się obściskiwać patrząc na dwudziestu facetów…

Cóż, to nie pierwszy jego wybryk tego dnia, wcześniej już zdradził się, jak widzi "siedzenie"  Statecznej w domu...

SM: Bolą mnie plecy!
M[współczująco, masując mi ramiona]: To dlatego, że ciągle siedzisz.
SM[z niedowierzaniem]: Żartujesz sobie ze mnie?
M: No nie, chodzi mi o to, że jakbyś czasem wstała i się rozruszała, to by ci się tak nie zastały…
Otóż proszę państwa mycie okien, sprzątanie, gotowanie, noszenie ponad dwunastu kilo słodkiego Dziecięcia i inne kuro-domowe obowiązki to nie jest ruch. To się odbywa siedząc na kanapie i pokazując skrzatom palcem co i gdzie mają zrobić. Taki luz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz