niedziela, 20 kwietnia 2014

Święta, bunt i paskudne instrukcje.

Leżę na kanapie, Stateczny padł tuż obok. Okruch (jeszcze) w swoim łóżeczku, a ja przeglądając zdjęcia z dzisiejszego dnia wzmacniam w sobie poczucie sielanki.
Uwielbiam święta, a odkąd na świecie pojawił się Okruch nabrały wyjątkowych kolorów i ciepła. Nie mogę się doczekać, aż będziemy razem tworzyć pisanki, piec muffinki, ustawiać w mieszkaniu kurczaczki i baranki, będzie niósł swój mikro-koszyczek do święcenia... Aktualnie większość z tych opcji skończyłaby się demolką, bo Okruch wszedł w fazę permanentnej irytacji otoczeniem, co wygląda mniej więcej tak:

Stateczna Matrona: Kochanie nie wolno stukać butelką w stolik...
Na co Okruch, z miną pod tytułem wszyscy-mnie-drażnicie, rozpoczyna przeciągły wrzask. Jednocześnie łapie co ma pod ręką i rzuca w siną dal. Ewentualnie zrzuca ze stołu to, co tylko zrzucić się uda.
Następuje to oczywiście nie bez powodu... przecież ja i Małżonek notorycznie hamujemy rozwój naszego dziecka i ograniczamy jego wyobraźnię nie pozwalając na takie akty samokształcenia jak: wspinaczka po parapetach i meblach, zabawa pilotem, oglądanie dziesięciu odcinków Pingu pod rząd, pożeranie tony biszkoptów, grzebanie w kuwecie, częstowania psa suchą karmą za pomocą wpychania mu jej do gardła, granie na pianinie za pomocą drewnianej biedronki na patyku i tym podobnych.

Ale! Miało być o świętach...

Zapowiadałam, że pochwalę się czym Stateczny przywitał mnie po powrocie z Krakowa - jeszcze nie tym razem.
Teraz troszkę świątecznych migawek:



Na spacerze po ogrodzie Teściów Okruch zawziął się na czyszczenie oczka - trzaskał sitkiem w wodę, a ta malowniczo rozbryzgiwała się wokół... skupisko kijanek ukrywających się w roślinach nie wyglądało na zadowolone. Co prawda pogoda przez większość dnia nie sprzyjała, ale łapaliśmy każdą chwilę w której słońce wychylało się zza chmur.


Kawałek błękitnego nieba na wieczór. Może jutro będzie więcej słońca.

Na koniec gwóźdź programu!
W sobotę zajęta byłam prasowaniem i innymi tego typu przyjemnościami, więc zleciłam Małżonkowi misję - upieczenie murzynka.
W kuchni Stateczny radzi sobie ogółem świetnie, więc wielkich lęków nie miałam. Pierwszy raz natomiast testowałam jego umiejętności w pieczeniu, więc byłam ciekawa efektów. 
Cóż.
Postępował zgodnie ze sprawdzoną instrukcją.
Wszystko udałoby się pięknie, gdyby nie potrzeba pochwał...

M[stojąc przed otwartym szeroko piekarnikiem]: Żono, chodź tu i spójrz jaki wielki i piękny mi wyszedł, jak wyrósł! To dzięki tym białkom które tak pięknie ubiłem!
SM[powstrzymując się od innych komentarzy]: Faktycznie pięknie wyrósł... 

M[parę chwil później]: A co mu się stało?!
SM: Obawiam się, że jednak nie powinno się świeżo po zakończeniu pieczenia otwierać maksymalnie drzwiczek...
M[okrutnie oburzony, tonem pełnym wyrzutu]: Tego nie było w instrukcji!

Tadam!


Ps. Na te trwające Święta Wielkiejnocy - wszystkiego najlepszego, rodzinnego i smacznego oraz mokrego dyngusa i mnóstwa radości życzą Stateczni, Okruch i zwierzyniec :)

6 komentarzy:

  1. Całkiem nieźle Statecznemu wyszło. Muszę Ci pokazać jak mi wyrósł sernik świąteczny i jak wzorcowo potem zmniejszył się o połowę.
    Pogody mogę trochę przesłać u nas piękne słońce sprzyja spacerkom na plac zabaw, z którego Gucia trzeba potem siłą wyciągać i głośny płacz zagłuszać czekoladką kinder :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem nieźle, ale w środku zakalec przez to opadanie i cóż... muszę po cichu się tego ciasta pozbyć, zanim zauważy. Zapierał się, że sam je zje (taaaa...)
      A sernik chętnie zobaczę, chwal się, niech Stateczny wie, że nie jest sam :)

      Usuń
  2. Murzynek genialny :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Gupia instrukcja. W Hameryce miliony odszkodowania by dostał.
    U nas, tak chleb spoczął :p no cóż, nie da się jednak mąki pszennej zastąpić żytnią :p
    Okruch się buntuje? Taki słodziak? :-) Dziedzic sie na razie o banany kłóci. Podli rodzice nie pozwalają rozsmarować całego po sobie, po zabawkach, po krzesełku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde a może by tak powiedzieć, że przepis Hamerykański, co? To może jakiś milion by się ugrało...?

      Okruch się buntuje solidnie. Dziś nie pozwoliłam mu na wyrzucenie z opakowania wszystkich chusteczek nawilżanych i przyjął to z wielkim piskiem - Cioci, która z nami akurat na skype rozmawiała, dzwoniło w uszach :D

      Usuń