środa, 28 sierpnia 2013

Jędza, wiedźma, hetera...

Mam swoje miejsca w sieci do których zaglądam regularnie. Jednym z takich miejsc jest pewne forum dla kobiet, którego tematyka kręci się wokół starań, ciąży i macierzyństwa. Liczne grono kobiet, a każda ma własną wizję świata, pracy, małżeństwa, rodzicielstwa. Nie raz i nie dwa da się zauważyć spięcia o najróżniejsze sprawy- nawet te codzienne, nie budzące na co dzień kontrowersji. Zauważyłam jednak kwestię w której zatrważająca liczba userek jest ze sobą zgodna - t e ś c i o w e. Teściowe, jak się okazuje, są tematem ponad podziałami... tematem, który potrafi połączyć we wspólnych wywodach nawet te nie darzące się sympatią użytkowniczki.
Gdyby z postów większości dziewczyn spróbować utworzyć słownikowe hasło "teściowa" brzmiałoby ono mniej więcej tak:

TEŚCIOWA

Pochodzenie: Stwór rodem wyjęty z demonologii ludowej. Jego pierwiastek w mniejszym lub większym stopniu drzemie w każdej (nawet tej na pierwszy rzut oka uroczej) matce męża. Bywa, że teściowa ukazuje swoje paskudne oblicze dopiero po ślubie, są jednak potworzyce tak wielce okropne, że ich prawdziwa postać jawi się już na pierwszym rodzinnym spotkaniu narzeczonych.

Wygląd zewnętrzny: Typ pierwszy - zazwyczaj brzydka niczym noc listopadowa. Charakterystyczne są dla niej zupełnie nie pasujące do figury oraz wieku ubrania. Włosy w nieładzie, paznokcie zaniedbane, cera ziemista, zapach odrzucający i odbierający apetyt. Zaniedbana teściowa zwykle czepia się synowej, że ta "zbytnio się pindrzy" i "przejmuje jedynie swoją powierzchownością" zamiast dbać o swego małżonka, tj. ukochanego synka potworzycy.
Typ drugi - jest jednak odsetek teściowych, które wyglądają więcej, niż przyzwoicie - potrafią się ubrać, nie wydzielają nieprzyjemnej woni, używają drogich perfum i zawsze znajdą czas na zadbanie o siebie. Wyglądają na mniej lat, niż w rzeczywistości mają na liczniku. Należy wyjątkowo wystrzegać się tego typu maszkary - w niezwykle dobitny sposób dają one do zrozumienia, że synowa jest zaniedbana i albo zadba o siebie, albo małżonek porzuci ją dla lepszego, nowszego i bardziej komfortowego modelu. Przykładowe zwroty do synowej: "dziewczyno, jak ty wyglądasz? i ty chcesz tak pokazać się z moim synem? jesteś gruba, zrzuć te kilogramy, nie jedz tyle".

Charakterystyka: Cechuje je brak wyrozumiałości, egoizm, brak empatii, nadgorliwość, wyjątkowy subiektywizm, wredota, brak ogłady, cięty język, głupota, średniowieczne poglądy na temat macierzyństwa oraz małżeństwa. Nie reagują na żadne argumenty, nie podejmują dyskusji - za to ochoczo podejmują tyrady. Porozumiewają się z synem za pomocą pieszczotliwych zwrotów, natomiast do synowej wytworzyły język ulokowany pomiędzy pochrząkiwaniem, burczeniem, chrypą, a rykiem godowym niedźwiedzi. Są również teściowe władające językiem słodkim jak miód w którym jednak synowa zawsze wyczuwa gorzki posmak mocno trującego jadu. Teściowe cechują się również złymi intencjami, wymyślaniem życiowych problemów i symulowaniem chorób (w celu brania na litość synów) oraz wybitnymi zdolnościami w zatruwaniu życia synowych - warto dodać, że zawsze znajdą najmniej odpowiedni moment na wynalezienie najbardziej irracjonalnych i błahych powodów, dla który mąż ma zostawić żonę i pobiec do mamusi na ratunek. Na samą myśl o powiedzeniu do takiej "mamo" kobieta dostaje mdłości.

Dodatkowe informacje: złośliwie rozpieszczają wnuki, zupełnie nie znają się na opiece nad dziećmi. Starają się stawiać siebie ponad rodziców synowej. Zawsze trzymają stronę synka. Uważają, że lepiej gotują, a te najbardziej perfidne faktycznie gotują lepiej!

Tak mniej więcej prezentuje się szablonowa teściowa.
Można by rozpisywać się znacznie więcej na temat jej niecnych występków, ale chwilowo odpuszczę. Zastanawia mnie tu kilka kwestii, a najbardziej ta jedna: jakim cudem wychowały one swoich synów na tyle, że kobiety postanowiły się z nimi związać? Czy to po prostu niebywałe szczęście? No bo przecież "czym skorupka za młodu..." a tu jednak skorupka oporna - mąż fajny, teściowa podła?
Oczywiście część kobiet żali się zarówno na mężów jak i na teściowe, ale to chyba już wybitny pociąg do umartwiania, skoro widząc te okrutne wady wciąż się za nich brały.

Jest jednak chyba bardziej mityczna postać, biały kruk, osobliwość, unikat... i otóż moi drodzy nie kto inny jak JA jestem szczęśliwą "posiadaczką" takiego oto wyjątkowego cudu jakim jest c u d o w n a teściowa.

Och moja Teściowa... dopiero co mieszkałam z nią dwa tygodnie podczas których tydzień miała urlop, więc spędzałyśmy ze sobą całe dnie.
Ale po kolei.
Mama Małżonka jest kobietą z klasą. Jest pełna empatii, wyrozumiałości i ciepła. Od pierwszych chwil stara się, żebym czuła się jak członek rodziny.
Mama M. zawsze trzyma moją stronę - kiedy nie mam racji również... W takim przypadku ewentualnie szepnie mi na ucho, że może jednak warto przemyśleć swoje stanowisko - przy Małżonku zawsze jest za mną.
Uwielbiam chodzić na zakupy z Teściową. Ona lubi chodzić na zakupy ze mną. Doradzi, posiedzi ze mną w przymierzalni, negocjuje zniżki.
Lubi dawać mi prezenty - wiele fajnych ciuchów zawdzięczam wspólnym wypadom na miasto. Świetnie gotuje. Ma piękny ogród. Potrafi słuchać. Lubi rozmawiać przez telefon - jak ja. Kiedy mam dzień lenia jeszcze utwierdza mnie w przekonaniu, że powinnam odpoczywać i że w stu procentach należy mi się relaks. A teraz uwaga, o zgrozo - mam darmowy numer do Teściowej i przy dobrych wiatrach rozmawiam z nią codziennie chociaż pięć minut!
Widzimy się raz w tygodniu. Swobodnie mówię do niej Mamo, a ona do mnie Córciu, bądź zdrabniając moje imię.

To tylko część niewątpliwych zalet Mamy M.
Myślę, że cały fenomen naszej relacji nie jest tylko zasługą charakteru, czy osobowości mojej Teściowej... Klucz leży we wzajemnej wyrozumiałości i kompromisach jakie podejmujemy na co dzień.

Wiadomo, że Teściowa nie jest zadowolona ze wszystkich naszych wyborów, czy też ja nie akceptuję wszystkich jej pomysłów. Mamy spięcia na płaszczyźnie wychowania Okrucha, budowy domu, organizacji imprez itd.
Większość kwestii załatwiamy za pomocą rozmowy i otwartości. Jeśli są kwestie, których nie chcę poruszać osobiście, bo uważam, że to dla mnie niezręczne, albo mogłabym wybuchnąć - rozmawiam ze swoim Małżonkiem i proszę go o przekazanie Mamie tego, czy tamtego od n a s jako małżeństwa - nigdy nie może zrzucić tego na mnie, bo nie po to proszę go o wsparcie, żeby robił jedynie za głuchy telefon. Po prostu on jako syn z natury ma większe "prawo" do zwrócenia uwagi swojej Mamie w niektórych delikatnych kwestiach, a ja jedynie mogę go ukierunkować, czy też rozpisać scenariusz takiej rozmowy ze wszystkimi ewentualnościami...

Tak sobie myślę, że dużym problemem relacji teściowa-synowa staje się sama synowa. Oczywiście, że są hetery...oczywiście, że czasami teściowe przeginają. Oczywiście, że są tak wredne baby, że mimo szczerych chęci nie da się z nimi dogadać. W wielu przypadkach są to jednak po prostu kobiety, których nie próbujemy zrozumieć i z góry traktujemy jako rywalki, a one siłą rzeczy tę rywalizację podejmują. Nie można zapominać, że to są matki naszych mężów, że mają swoje prawa, że mają swoje słabości i że jak będziemy uparte jak oślice i zawzięte w kontaktach z nimi to najprawdopodobniej potem nasze synowe będą czytały wyżej opisane przeze mnie hasło kiwając głową z pełnym smutku i nostalgii zrozumieniem.

A na koniec parę zdjęć z ogrodu Teściów, który niezmiennie mnie zachwyca. Ciężko się przestawić na picie kawy na małym balkonie po takiej przestrzeni i nie mogę się doczekać własnego zakątka na wsi :-)



A przy kawie towarzyszyły mi ptaki, ryby w oczku i rozentuzjazmowana psica:

7 komentarzy:

  1. Amen. Zgadzam się w 100%. tez mam białego kruka :p, na zakupy nie pojedziemy razem, bo mamy odmienne gusta, ale w wielu innych sprawach się dogadujemy. Jak mam na nią nerwa, to zawsze sobie powtarzam, że to Matka mojego Męża, kocha swojego syna i z pewnością nie chce dla nas źle, zwyczajnie ma inne zdanie czy inne przyzwyczajenia w danej kwestii. czasami, jak czytam niektóre kobiety, to wydaje mi się, ze na Teściowa wypada narzekać, tak samo na Męża (prawie zawsze to kretyn bez empatii, który - drań -nie umie zgadnąć naszych myśli i wyprzedzić zachcianek, nie powie mu taka czego chce, bo "on się powinien sam domyśleć") oraz na pogodę (za gorąco, za zimno, za deszczowa, za mało śniegu, za dużo śniegu). Dodatkowo powinno się narzekać na ciążę :p Uwielbiam być zadowolona w wyżej wymienionych kwestiach :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mamy podobne upodobania i chyba trzeba o nich mówić głośno... choć zadowolenie w tych sprawach może się okazać bardziej szokujące i nie na miejscu dla niektórych jednostek, niż wieczne marudzenie... wyrywamy się przed szereg, ot co ;-)

      Usuń
  2. A ja ze swoją Teściową spędziłam 10 lat pod jednym dachem ... i mogłabym ględzić i marudzić (wczoraj pytałam czy zrobić jej zakupy - nic nie potrzebowała, a dzisiaj jest tego cała lista), ale moja babcia mawiała, że jak kocham stół muszę pokochać jego nogi. I pokochałam. Mój mąż nie byłby tym kim jest dzisiaj, mimo wad, które każdy ma, gdyby nie jego Mama. Kocham ten stół i nogi też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czym są moje 2 tygodnie przy Twoich 10 latach... podziwiam :-)
      Gdybyśmy nie mieli wyjścia, to byśmy się dogadali wszyscy mieszkając pod jednym dachem (tak mi się wydaje) ale cieszę się, że od początku związku mamy ten komfort mieszkać sami. Jednak niezależność i własna przestrzeń wiele ułatwiają w relacjach z rodziną - można wyjść, uspokoić się i złapać oddech i dystans do kolejnego spotkania, jeśli jest taka potrzeba :-)

      Usuń
  3. zastanawia mnie, czemu teściowe niezbyt często piszą źle o synowych, całkiem możliwe, że zrozumiały swoje złe zachowanie i starają się ocieplić swój wizerunek;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem czy gdy będziesz mieć dziecko i teściowa oszaleje na punkcie dziecka nadal będziesz się tak dobrze o niej wypowiadać ;) bo to czeka każdego. Ja lubię moją teściową , fajna babka choć trosze zamknięta w swoim świecie; ale nie cierpię jej wtrącania się do dziecka, jego diety, karmienia itp. a robi to notorycznie. Czasem mam wrażenie że wydaje się jej ze jest bardziej odpowiedzialna za to dziecko niż ja. No i zgadzam się ze synowe też same tworzą problemy ale to chyba dlatego że chcą iść i robić rzeczy po swojemu a ktoś im wiecznie mówi ze może by zrobić inaczej.

    OdpowiedzUsuń