Stateczno matronizm
zawyrokowała mi jeszcze przed ślubem przyjaciółka.
„Kiedy już
będziesz stateczną matroną nie zapomnij o nas!” - rzekła zołza w
okolicach wieczoru panieńskiego. Oburzenie ogarnęło moje
jestestwo. Jak to? Że ja, że matrona i że stateczna? Ale oburzenie
to jedno, a życie to drugie... tak więc teraz - po ponad dwóch latach małżeństwa i ponad siedmiu miesiącach macierzyństwa - postanowiłam zacząć opisywać swoje doświadczenia, przygody i wpadki na blogu. Co z tego wyjdzie? Sama nie wiem. Ale życzę sobie i Wam, żeby było co najmniej tak wesoło, jak w domowym zaciszu Statecznej Matrony :-)
W domowym zaciszu Statecznej Matrony jest zawsze zacne kakao... nabyłam je co prawda i u siebie, ale u mnie nie smakuje tak dobrze :D
OdpowiedzUsuńBo u nas robi się kakało! Kakało ma magiczne właściwości, więc korzystaj ile wlezie :D
UsuńNo to ja się piszę na podczytywanie :)czekam na wiecej.
OdpowiedzUsuńBędę śledzić blog i rubasznie naśmiewać się z wpadek ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że częstotliwość zamieszczania postów tym razem będzie większa. Oczywiście podczytuję :)
OdpowiedzUsuńI ja mam taką nadzieję :D
Usuń