Nadeszło lato, nadeszło słońce i wyblakło mnie. Ot, uroki rudych kolorów na moich włosach.
Natura dała mi poniekąd rudy charakter, ale nie dała odpowiedniego barwnika - i całkiem słusznie, bo Mama mogłaby się nieco nasłuchać od Taty, gdyby te ćwierć wieku temu położna pokazała mu przez szybę rudawego noworodka - więc w poczuciu uczciwości i alarmowania społeczeństwa o swoim usposobieniu sama poprawiam ten błąd.
W końcu znalazłam farbę, która oddaje jak trzeba moją osobę i z zadowoleniem prezentuję wyniki. Jednocześnie pokażę, co słońce i mycie włosów poczyniły z rudością poprzednią.
A to farba, która mam nadzieję będzie się spierała nieco wolniej... choć nawet jeśli nie, to zapasowe opakowanie czeka w szafce, bo o dziwo jakimś cudem wystarczyło jedno, więc kolejny plus odnotowany :-)
Wiewiór, wiewióra... :-D
OdpowiedzUsuńto przez zazdrość jest, bo mi w rudym zupełnie do twarzy nie jest, a chciałabym żeby było :p
Wiewiór, ale jaki zacny :D
UsuńJak nie możesz się maźnąć na rudo, to przynajmniej popatrz z przyjemnością :p
Roznica kolosalna:-D
OdpowiedzUsuńPiekny efekt koncowy! Zazdroszcze:p
No to marsz do sklepu i rób!
UsuńPo paru razach się rozjaśnią i będą takie wychodziły :-)
O, chyba kolejny ciekawy blog:-)!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że coraz ciekawszy :-)
Usuń